niedziela, 29 lipca 2012

jak się nie ma co się lubi..... ;)


Madzia z http://rusticalhome.blogspot.com/  napisała mi w ostatnim swoim komentarzu, że jedzie na Podlasie szukać drzwi do swojej chaty... jej... no pozazdrościłam, ale tak bardzo pozytywnie, hihihih oczami wyobraźni zobaczyłam siebie w ekstazie ;) na wyprawie ;)... jeżdzącą od wsi do wsi i piszczącą z zachwytu przy każdej rozwalającej się chałupie oraz na widok walających się po podwórkach skarbów...
tak!, zdecydowanie są to moje klimaty...


Komentarz Madzi zmobilizował mnie również do opisania Wam mojej historii z pewnymi wiejskimi drzwiami...
ponad rok temu kiedy byłam jeszcze przy kasie ;) znalazłam swoje "wymarzone" na allegro...
jej... były takie piękne, rzeźbione w wielgaśne kwiaty,


i pomalowane w kolorach zieleni, pomarańczu z domieszką żółtego
farba oczywiście odchodziła płatami, ale to akurat podobało mi się najbardziej ;)
Drzwi kosztowały 200 zł i co najważniejsze oprócz ich niskiej ceny było to, iż pasowały idealnie do mojej wejściowej futryny...


Napisałam, więc do Pana sprzedawcy z zapytaniem, czy będzie tak miły i mi je wyśle kurierem, gdyż zaznaczono jedynie odbiór osobisty....i ...
i niestety ;( sprzedawca się nie ugiął...
chyba nie chciał robić sobie kłopotu z pakowaniem i zamawianiem kuriera...
a ja niestety nie miałam możliwości, by pojechać po nie osobiście...


było mi bardzo przykro, ale co zrobić...
na pewne rzeczy wpływu i tak nie mamy...
po jakimś czasie drzwi od Pana sprzedawca odkupił pewien handlarz....
 zdrarł farbę do żywego i wystawił na aukcji po czterokrotnie wyższej cenie, na którą mnie już stać nie było...
drzwi po tzw. renowacji straciły już swój urok...


a ja doszłam do wniosku, że najwidoczniej  nie były mi pisane....
jednak marzenie o kolorowych rzeźbionych drzwiach nosiłam nadal w sercu...
i jak tylko nadarzyła się okazja, czyli malowanie domu...
 miałam już pretekst, by je zrealizować...
efekt mojej pracy widać na zdjęciach....


 drzwi w moim stylu ;)...
wyszły..... hihihihi... jak wszystkie moje odrapane szafy...
kolorowe i przecierkowe... ;)
może nie są takie jakbym tego chciała...
ale są całe MOJE ;).....

before


co więcej hihihi stały się powodem wycieczek "miejscowych",
którzy przychodzą popatrzeć co ta wariatka znowu wymyśliła ;)...
i teraz tłumacząc komuś drogę mogę spokojnie powiedzieć...
"to ten mały domek z najbardziej kolorowymi drzwiami we wsi"....
teraz już nikt się nie zgubi ;)

after


cudownego tygodnia Wam życzę
i mam nadzieję, że Madzia znalazła swoje wymarzone drzwi do chałupki ;)

ściskam ogromnie ;)!!!





czwartek, 26 lipca 2012

szmaty.... czyli pełnia szczęścia....

Jakiś czas temu zupełnie przypadkowo zawitałam do pewnego lumpeksu....
przyciągnęła mnie tam wystawa a raczej to co było na niej... 
w przestrzeni pomiędzy kratami a szybą piętrzyły się obrusiki, serwetki, firanki słowem moje ukochane szmateczki...
ku mojemu ogromnemu zdziwieniu okazało się, że w środku jest równie fajnie.... 

trafiłam bowiem do pierwszego w moim życiu lumpa z akcesoriami dla domu ;)...
oczywiście większość cudeniek wyceniona...
ja miałam jedynie kołaczące się w portfeliku 10 zeta w monetach...
ale mimo to poszalałam ;)....
dorwałam się do tzw. ostatniego sortu, czyli do czegoś do czego nikt nie zagląda...
a ja zajrzałam ;)...
i znalazłam ;)...

piękne ręcznie haftowane serwetki, frywolitki, szydełkowe cacka w kolorach tęczy
serwetki tak delikatne jak pajęcza sieć...
oczywiście przytargałam do Pani całą stertę...
a ona spojrzała tylko specyficznym wzrokiem, który mówił sam za siebie po czym dodała...
niech tam Pani jeszcze sobie coś wybierze, bo tego i tak nikt nie kupi....

..... ale byłam szczęśliwa ;)....
no i wybrałam ;)...
kiedy wychodziłam z zakupami...
moje szczęście osiągnęło najwyższy pułap....

lubię jak szczęście jest, aż tak namacalne...
jak mogę je czuć podczas długo wyczekiwanych odwiedzin...
jak je czuje patrząc w oczy mojej przyjaciółki...
jak patrzę na jej córcię i cieszę się, że mogę je obie wyściskać...
lubię czuć szczęście patrząc na pływające w basenie moje dwa skarby...
jak wiem, że właśnie ich szczęście sięga w tym momencie zenitu...
lubię to moje szczęście, kiedy biorę na kolana swoje kocury i przytulam najmocniej jak tylko się da...
jestem szczęśliwa kiedy parzę sobie kawę a jej aromat rozchodzi się po całym domu...
jestem szczęśliwa sprawiając komuś radość...
ale najbardziej lubię to swoje szczęście, kiedy czuję się tak zwyczajnie kochana...
kiedy gdy nie ma, nagle ktoś kto lubi lub kocha pomaga...
wtedy szczęście jest niewyobrażalne...
tak jak moje teraz...
bo mogę zacząć coś co odkładałam, coś na co czekałam, coś co lubię najmocniej... ;)
i mam już zakupioną farbę, komplet pędzli, pigmenty, wosk i papier ścierny...
i od jutra zaczynam ;)
bo dwa chlebowce czekają ;)....
ach i jeszcze dziś mam kolejny powód do szczęścia ;)...
hihihi otóż stałam się śmieciarą i to dosłowną ;)....
na osiedlu mojej mamy trwa jakiś ogólny szał remontowy...
wyrzucane są głównie stare okna, ale również i masę mebli...
śmietniki są zamykane, więc co fajniejsze większe kąski stoją tuż przy...
i w ten oto sposób wyhaczyłam stary fotel z lat 50tych...
ale się stargałam niosąc go przez pół osiedla ;)...
już go widzę jaki będzie cudny z nową tapicerką ;)....
wyczaiłam jeszcze wielgaśną gąbkę, którą wykorzystam na siedzisko do tej cudnej ławki ze zdjęcia ;)...

a teraz....
a teraz to nad czym pracuję od rana ;)...
moja przyszła szafa na włóczki ;)....

bo co mogę zrobić z tak cudnych drzwi z okienkiem ;)...
tylko to ;)... spełnić swoje marzenie o szafie na kolorowe moteczki...
 dosłownie pełnia szczęścia ;)....

ściskam Kochani wspaniałego i ciepłego weekendu Wam życzę ;)















wtorek, 17 lipca 2012

Syl loves!!!.... love Syl.... love crochet....

Syl... czy jest ktoś, kto choć przypadkiem, choć na chwilkę nie trafił do jej świata?... myślę, że nie ma...
ja trafiłam tam jakiś czas temu... wtedy jako "anonimowa", podglądałam i podziwiałam...
i myślałam sobie, że trafiłam na bratnią duszę...
 kochającą koty, starą odrapaną emalię, stare stołki i wszechobecny kolor...
oczywiście podglądałam, ale nie odważyłam się, by cokolwiek skomentować, choć serce drgało przy każdym jej zdjęciu...

i jak już powstała moja niebieska chata nagle zdarzyło się coś czego się chyba nie spodziewałam...
moje skromne progi odwiedziła m.in Syl...
 odwiedziła i została!!...
a zaraz potem wyczytałam z literek na jej blogu, że dostaję od Syl niespodziankę!!!..
ja!! dziewczynka ze wsi dopiero zaczynająca tworzyć swój blogerski światek.... ;)
dziewczynka bez blogowego doświadczenia,
 dziewczynka, która nigdy nie odważyła się napisać do niej choć krótkiego maila...
dziewczynka, która jedynie zostawiała pod postem komantarz...
słowem dziewczynka jakich w blogowym świecie wiele ;)...

czemu ja? nadal się zastanawiam ;)...
co oczywiście nie zmienia faktu, iż moja radość sięga zenitu ;)...
i tak zaczęły się maile...
 a potem pogaduchy na skypie ;), których zawsze doczekać się nie mogę ;)
i okazało się, że nie tylko kochamy takie same klamoty...
ale mamy również podobne spojrzenie na świat...

i poznajemy się ;)... a ja jestem coraz bardziej zachwycona ;)...
a teraz doszło coś jeszcze ;)...
doszła miłość do szydełka ;), do szydełkowych splotów ;),
do cudeniek, które każda z nas dzierga ;)...
a ja się tak cieszę, że choć ciut, ciut dołożyłam do tej miłości rączkę ;)


a kiedy przyszła niespodzianka... padłam... bo to nie była paczka to była paka!!
dostałam wszystko co uwielbiam na maksa!!...
 piękne ściereczki, cudny emaliowany dzbanek w moje ukochane wzory cebulowe...
i... i sitko niespodziankę ;) schowane głęboko w dzbaneczku... ;)
jej... i jak zawsze hihihi...
 oglądałam i chowałam...
i znów oglądałam i chowałam....
 i oglądałam i chwaliłam się wszystkim, którzy wpadali do mnie na kawę...


i śpieszyłam się, by szybko skończyć malowanie domu...
 by wreszcie zrobić zdjęcia najpiękniej jak tylko potrafię...
by pochwalić się Wam ;), jakie mnie szczęście spotkało... ;)


podobnie jak moja Anuszka, która zaraziła mnie szydełkowym szaleństwem...
 cieszę się, że szydełkowa choroba jest zaraźliwa...
i że ten "wirusik" przekazałam dalej hihihi
i jak się okazało jest to moje hihihi "podziękowanie"....

więc....
 Kochana Syl ;)
szydełkuj ile wlezie ;)
ile sił w paluszkach ;)
niech powstają same cudeńka ;)
a Ty się ciesz i raduj szydełkowym stanem ;)
bardzo, bardzo się cieszę!! ;)
i oczywiście podziwiam tworzone przez Ciebie piękności ;)...
brawo!!!!

dziękuje Kochana!
za niespodzianki, za dobre słowo, za optymizm, za nadzieję...
słowem za to, że JESTEŚ!!! ;)
ogromnie się CIESZĘ!!! ;)



Ściskam Was wszystkich gorąco ;)











piątek, 13 lipca 2012

piątek 13stego!!! ;)


Piątek 13stego.... przesąd, zabobon a dla mnie magiczny dzień... ;)
3 miesiące temu..... dokładnie 13stego w piątek ;)! ....
zaczęłam swoją magiczną blogerską przygodę ;)...
i jest cudnie!!!
i jestem szczęśliwa!!
że się odważyłam ;)... że dłużej nie zwlekałam, że uwierzyłam w siebie....
dzięki temu i dzięki Waszej życzliwości...
poznałam tyle pięknych osobowości i spotkało mnie tyle "niemożliwości" ;)
aż mi się, ze szczęścia zrymowało hihihi ;)
cudnie jest być z Wami  ;)....
z całego serca dziękuję ;).....
a teraz....
"nadejszła wiekopomna chwiła" ;)....
i dwie piękne panienki....

przystąpiły do losowania ;)....


tak, tak... dwie hihihih....
moja euforia jest tak wielka, że niespodzianki pojadą do dwóch osób....
pierwszą z nich jest....


LLOOKA... ;)
a drugą....


Ania Siedem ;)....

gratuluję ;) i oczywiście proszę o maila z adresem ;)



kochane dziewczynki bardzo Wam wszystkie dziękuję za udział w mojej zabawie
za każdy Wasz wpis, za każdą uwagę i każdy uśmiech jaki od Was dostaję...
i za Waszą mega energię.... ;)

a oto skromny kwiatek dla Was przesłany ze szczerego serca ;)
niech Wam się wszystkim wiedzie tylko jak najlepiej... ;)
i niech Wam się spełniają marzenia...
 tak jak powoli małymi krokami zaczynają się spełniać moje.... ;)
a pszczółka, by nigdy Wam nie brakowało pomysłów i pracy.... ;)

a jaka jest odpowiedź na pytanie?...
oczywiście miałyście rację co do robali i odstraszającej ich niebieskiej barwy... ;)
choć mi osobiście bliższa sercu jest odpowiedź Anuchy z kotbury jak najbardziej prawidłowa... ;)
że dom malowano na błękitno jak była w nim panna na wydaniu....
;)


 cudownego weekendu Wam życzę ;)!!!
buziaki!!!




czwartek, 5 lipca 2012

lepianka.... i mały konkursik ;)

Nie mogę przynajmniej na razie spełnić swojego marzenia o niebieskiej chacie....
ale skoro nie można miec od razu wszystkiego ;) ....
to trzeba zadowolić się tym co los nam daje ;)...
i tak od kilku dni pomagam losowi...
robię wiejską lepiankę ;)...

dawniej zarzucano chałupy tynkiem i białkowano wapnem...
ja dostałam trzy worki kleju...
i 4 wiadra farby....

liczyłam na pomoc drugiej połowy...
ale mąż się zbiesił i wyszedł z niego diabeł...
który macha do mnie ogonem i pokazuje rogi...

zakasałam więc rękawy i wzięłam się ostro do roboty...
ale od jutra mam wsparcie ;) i będzie o niebo lepiej ;)....
jest szansa, że szybko skończymy ;).......
 wtedy od soboty zajmę się drzwiami wejściowymi....

nie będą tak piękne, ale mam nadzieję zrobić coś z niczego ;)....
potem może starczy zapału na płotek....

a jak nie starczy, to choć powieszę takie oto firaneczki....
i będę mieć pięknie ;)....

 dziś zdjęcia ze skansenu w Maurzycach...
mojego drugiego miejsca na ziemi...
z pierwszego... nie mam ;(... bo za duże pobojowisko ;)
i wstyd pokazywać....

pozdrawiam Was Kochani z mojej niebieskiej chatki...
a właściwie z prawie skończonej białej lepianki ;) ....
tak się cieszę, że JESTEŚCIE!!!!....
obiecuję obowiązkowo pisać częściej
i pochwalić się efektem końcowym mojej tyrki ;)...

P.S. a teraz mały konkurs- zabawa ;)....
pytanie brzmi....
Dlaczego dawniej malowano domy na niebiesko?

na odpowiedzi w komentarzach czekam do czwartku 12 lipca ;)...
a w piątek 13stego ogłoszę zwycięzcę do którego pojedzie nagroda- niespodzianka ;)

ściskam Was najmocniej jak tylko się da!! ;)

P.S. a skoro o konkursach mowa hihih wkrótce pochwalę się jakie cuda dostałam od mojej Syl
tylko muszę wyrwać chwilkę, bo piękne zdjęcia zrobić trzeba... obowiązkowo ;).. Syl dziękuję!!! ;)