piątek, 6 grudnia 2013

Łatka i jej mała banda czyli historia pewnej suczki....

 
Pewnego wrześniowego dnia...
 w moim brzozowym lasku przy jednym z drzewek zobaczyłam przycupniętą postać...
Była to Łatka... siedziała smutna, skulona, zupełnie zdezorientowana...
na każde zbliżenie reagowała ucieczką z podkulonym ogonem...
by znów za jakiś czas wrócić i czekać pod tym samym drzewem...
brałam więc miseczki z wodą i z karmą i nosiłam pod drzewo...
bardzo długo trwało zanim Łatka do mnie podeszła..
zanim mogłam ją pogłaskać...
zanim mogłam z bliska spojrzeć w te smutne, tęskniące oczy...
kolejny wyrzucony piesek myślałam...
kolejny, którego nakarmię i który po kilku dniach pobiegnie dalej szukać swojego pana..
bo tak jest u nas na wsi co roku...
co roku w wakacje i tuż po nich wałęsają się po okolicy wyrzucone miejskie psy...
ale tym razem było inaczej...
tym razem piesek został...
powoli, bardzo powoli nabierał do nas zaufania...
pewności, że tu, nie spotka go żadna krzywda...
po jakimś czasie dowiedziałam się, że rzeczywiście...
miałam rację, piesek został wyrzucony z auta...
zawsze to lepiej niż przywiązany do drzewa...
i skazany na pewną śmierć...
chwilę potem okazało się, że okrągły brzuszek...
nie jest wynikiem mojego dokarmiania...
ale że mieszka w nim małe życie...
co miałam zrobić?
 wyrzucić ją?...
przegnać?...
odwieźć do schroniska?...
czy wykonać aborcję?...
na suczce tak zestresowanej, że wprowadzenie jej do domu graniczyło z cudem...
a do auta było zupełnie niemożliwe...
może ktoś miałby na taką sytuację inną receptę...
 inne rozwiązanie...
dla mnie było jednak oczywiste, że przygarniam..
bo dość już przeszła, bólu, bicia, stresu i poniewierki...
przygarniam z całym jej dobytkiem...
nawet jeżeli ten "dobytek", będzie musiał zostać u mnie...
oczywiście...
usłyszałam "dobre rady" w stylu...
by po urodzeniu zakopać/utopić szczeniaki...
lub jak poradziła mi osoba prowadząca schronisko uśpić je póki są małe...
bo jest kłopot ze znalezieniem domów dla psiaków...
a schroniska są przepełnione...
ale czy mogłabym to zrobić?...
nie, zdecydowanie NIE!...
bo głęboko wierzę, że znajdę dla Łatkowych dzieci wspaniałe, kochające domy...
NA ZAWSZE!
wierzę w to, że są jeszcze ludzie wrażliwi na krzywdę...
którzy czują współczucie i którzy mają tak zwyczajnie dobre serce...
w moim domu wraz z Łatką mieszkają jeszcze cztery koty...
wszystkie znajdy, adoptowane ze schronisk lub fundacji...
przygarnięte na dobre i na złe...
wykastrowane, wysterylizowane na mój koszt...
czy to jest heroizm? coś niezwykłego?
nie, to jest zwykły odruch serca...
bo nie mogłabym przejść obojętnie...
 
 
dziękuję Wam kochani za tyle ciepłych słów pod ostatnim postem...
nasze maleństwa rosną jak na drożdżach...
są cudne, kochane i takie słodkie ;)...
 a Łatka jest wspaniałą, troskliwą i kochającą mamą...
:)
 
 
 pozwolę sobie zadedykować tego posta:
Kasi, mojej przyjaciółce właścicielce przygarniętych: 6 psów i 6 kotów...
 przyjaciółce Moni L, która przygarnia koty...
Ewie Miętowej... która również opiekuje się "znajdami"....
Pani Ani właścicielce 26 kotów, która poświęca każdą wolną chwilę, by łapać i sterylizować bezdomne koty i robi wszystko co w jej mocy, by znaleźć im właścicieli...
słowem wszystkim wrażliwcom, którzy przygarniają, dają dom i kochają...
:)
 
 
oraz anonimowemu
weterynarzowi behawioryście
w podziękowaniu za
"dobre rady" :
"większego rozsądku w kwestii zwierząt"
 
 
no cóż rzeczywiście rozsądna nie jestem...
ale nie zamierzam tego zmieniać...
następnym razem, gdy kolejny kot czy pies będzie potrzebował mojej pomocy...
również otworze drzwi swojego domu i serca...
 

 
uściski dla Was :)
leniwego weekendu ;)
i ogromne buziaki z ....
 Niebieskiej pełnej malutkiego szczęścia Chaty
 
 


48 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. prawdziwe, kochane cuda! :) serdeczności! ściskam gorąco! :)

      Usuń
  2. Aguniu, Twoj blog zawsze promienieje cieplem i gdy sie czyta Twe posty, to wiadomo, ze jestes dobrym czlowiekiem.
    Nasza ukochana wychowaczyni z podstawowki zawsze nam powtarzala slowa T.Kotarbinskiego: Lub robic cos. Kochaj kogos.Nie badz galganem.
    A Ty tak zyjesz, w dwojnasob. Buziaki sle:) I glaski dla zwierzat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiu i tego nam wszystkim życzę, nie bądźmy gałganami... dziękuję Ci, za te bardzo mądre słowa :) ściskam Ciebie serce mooocno od siebie i mojej całej menażerii :) wspaniałego weekendu :) buziaki!

      Usuń
  3. Jakie one sa kochane!!! Agnieszko, trzymam kciuki, by wszystkie znalazly ten swoj Dom Na Zawsze! :)
    Milego weekendu zycze! :) Jola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uściski Joluniu, dziękuję Ci, jestem przekonana, że pieski będą miały szczęście :) buziaki!

      Usuń
  4. Wspaniała jesteś:) cieszę się, że są tak ciepłe Istotki na Ziemi:) Dziękuję w imieniu naszych Przyjaciół zwierząt za tak troskliwą opiekę, a głównie za tak otwarte Serce:)
    Tak, Maluszki rosną jak na drożdżach:)
    Serdeczności dla Was:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolorowy zawrót głowy, znaczy czarno-biały lub biało-czarny.
    Aguś, dziękuję Bogu za takich ludzi jak TY!!!
    Widzę, że jesteś taka sama psia i kocia mama jak ja. Nigdy nie potrafiłabym przejść obok krzywdy jakiegoś zwierzaka, czasami wydaje mi się, że one mają więcej rozumu i miłości niż ludzie. Nigdy nie kochają za coś albo po coś, kochają za to, że jesteś. Pozdrawiam i mocno wierzę, że te maleńkie cudaczki szybko znajdą nowe domy z całego serca im tego życzę. PS poszkrabkaj je pod bródką od nas.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja nie lubię ludzi co to dają dobre rady nie znając sytuacji.
    Trzymam kciuki by ten czarno-biały zawrót głowy zdrowo się chował potem znalazl kochające domy :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Agnieszko,
    Ty po prostu masz wielkie serducho, jak wiekszośc z nas:)
    Słodziaki te Twoje nowe nabytki, ich Mama też śliczna.
    Mam nadzieję, że ta historia będzie miała szczęśliwie rozwiązanie, pewnie maluchy znajdą kochające, nowe domy, a jeśli nie, to wiadomo- już i tak są szczęściarzami!
    Powodzenia życzę wszystkim Twoim czworonogom i zdróweczka dla całej Twojej rodzinki:)
    K.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ludzie rozsądni chodzą z dupościskiem i nic z życia nie mają ;p trzeba słuchać serca, ono zawsze podpowiada dobrze, życie i tak podkłada nam trudności ale i nowe szanse. Trzymam kciuki za nowe cudowne domki dla wszystkich małych paróweczek ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Teraz takich ludzi ze zwykłymi odruchami serca jak piszesz, jest coraz mniej..więc tak..jesteś niezwykła!:) cudowne jest patrzeć na te zdjęcia i widzieć jaki spokój i bezpieczeństwo bije z tych malutkich psiaków..gdyby nie Ty to nawet nie chce myśleć..co by się z nimi wszystkimi stało... ludzie są bez serca..żeby wyrzucać swoje psy... swoją drogą ja też mam Łatkę.. i też znalezioną..ktoś wyrzucił ją na bardzo ruchliwej ulicy jako szczeniaka koło szpitala w którym akurat byłam na tydzień... zabrałam ją ze sobą wychodząc do domu... straszny jest los takich zwierząt i oby takich cudownych ludzi wrażliwych na ich krzywdę i z takim podejściem jak TY było jak najwięcej..i coraz więcej!
    Buziaki dla tych cudnych kluseczek i jej mamusi!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ich mamusi..a dla Ciebie cieplutkie pozdrowienia! ach..ale słodziaki

      Usuń
  10. Buziaki Aga.... Jesteś wielka :) A maleństwa są słodkie...
    Pozdrawiam
    M.

    OdpowiedzUsuń
  11. urocze maleństwa... dobrze postąpiłaś !
    trzeba działać wg. swojego sumienia i nie oglądać się za innymi

    OdpowiedzUsuń
  12. są kochane :) zyczę im by znalazły wspaniały DOM i kochających włascicieli :)

    OdpowiedzUsuń
  13. popłakałam sie ja tez jestem miłośniczka zwierzat a dobre rady typu''zakopać,uśpic''powinny skutkować ciosem w ryj bo twarza tego nie można nazwać:/buziaki dla Was niech maluchy zdrowo rosną:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Cuda maleńkie. Dzięki i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedyś zauważyłam przywiązanego przed sklepem psa. Nie byłoby w tym nic dziwnego - ktoś robi zakupy a piesek czeka. Ale gdy przechodziłam tamtędy po kilku godzinach, a pies ciągle tkwił w tym samym miejscu, zimą, wieczorem... omyślałam sobie, że został porzucony. Zabrałam psa do mieszkania mojego Taty - opiekowałam się nim po śmierci Mamy - i wezwałam odpowiednie służby ze schroniska. Przyjechali i zabrali psisko. Ale ja wciąż myślę, jaki los go spotkał i czy rzeczywiście oddałam psa w odpowiednie ręce... Życzę tym kochanym maleństwom, żeby znalazły morze miłości w swoich nowych domach....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w ubiegłym roku zimą narobiłam rabanu pod macro bo przy parkinkgu na śniegu siedziało i przeraźliwie szczekało wielkie psisko (ochrona mnie zlała) Strasznie długo to trwało, ale czekałam czy pojawi się właściciel, na szczęście po prawie 1,5 godzinie pojawiła się "pańcia"
      kurka jak w ogóle można jechać z psem na tak długie zakupy i zostawić go na śniegu przywiązanego do słupa

      Usuń
  16. Aguś, najważniejsze że postapiłaś zgodnie z własnym sumieniem :)
    ciesz się małymi kluskami, kochaj je i rozpieszczaj :) są przesłodkie!
    głaski dla dzielnej mamy!

    OdpowiedzUsuń
  17. Masz wielkie serce - i tak trzymaj :) Jestem pewna, że pieski znajdą nowe domy, na pewno tak będzie :)
    Też nie jestem z tych "rozsądnych", przez kilka lat uzbierało mi się 12 kotów i 2 psy - i też często słyszę "dobre rady", ale robię swoje.
    Na mentalność niektórych ludzi na wsi nic się nie poradzi, sami przygarnęliśmy ostatnio kotkę, która uratowała się z "topienia" (wyciągnęliśmy ją z rzeki), niedawno doczekała się własnego posta: http://blog.sowiarnia.pl/2013/11/nowy-lokator/ (nawet Twoja girlanda się tam pojawia, teraz zauważyłam:))
    Ściskam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  18. no i słusznie .. ostatnio tłumaczyłam posta Radostiny z 79 ideas u siebie ,w którym pisała o takim samym zjawisku porzucania psów w Bułgarii .....takich nieodpowiedzialnych ludzi jest widać cała masa wszędzie ...mnie kiedyś góral opowiadał że rok ,rocznie na drodze koło jego domu prosto z jadącego auta wyrzucane są pieski TURYSTÓW ..on sam przygarnął 9 .....a wiele z nich zginęło później na tej samej drodze potrącane przez innych kierowców bo biedne wracały w to miejsce w którym je wyrzucono .....właśnie trzeba być odpowiedzialnym w kwestii zwierząt .....buziaki

    OdpowiedzUsuń
  19. Zrobiłabym dokładnie tak samo, przygarnęła zwierzątko. Martwią mnie zawsze tylko takie maluchy, człowiek wierzy, że znajdzie im dobry dom, a historia może się powtórzyć (oby jednak nie). No ale skoro maleństwa są już na świecie to trzeba wierzyć, że trafią w dobre ręce.

    Za rady typu utopić/zakopać dałabym w łeb, głupota ludzi jest nie do opanowania.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Głupotę można wybaczyć. Ale ośmielam się twierdzić, że to nie jest głupota. To bezduszność.

      Usuń
    2. Tylko nieczuli ludzie są zdolni do takich "rzeczy".. ale myślę sobie, że tych czułych jest jednak o wiele wieeele więcej:)

      Usuń
  20. Jesteś wspaniała i nie przestawaj:)

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo dobrze zrobiłaś, zgodnie ze swoim sumieniem i tego trzeba się trzymać, oby było nas - ludzi z sumieniem jak najwięcej :-)
    serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  22. ......soooooo sweet, soooo honey
    big hugs and kisses :-)
    tatjana

    OdpowiedzUsuń
  23. You have a big heart! Well done!
    These little doggies are so cute, I´m sure they will find a new home soon!
    ♥ Stefanie

    OdpowiedzUsuń
  24. Są piękne,nic tylko ściskać i przytulać,dobrze zrobiłaś:)

    OdpowiedzUsuń
  25. Jesteś wspaniała Agnieszko:)

    OdpowiedzUsuń
  26. ... a ja dziś na cmentarzu znalazłam - lub on mnie znalazł :) KOCIAKA.Maluszek błąkał się, "ludziska" widzieli,ale nikt nie przygarnął, nie nakarmił ... Chodziłam od drzwi do drzwi ... pytałam ... może Wam sie zgubił ... traktowali mnie jak natręta, który chce im wcisnąć jakiś kiczowaty towar.I maluch wylądował u mnie ... chory, głodny, zziębnięty ... 4 do kolekcji ;) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  27. To właśnie miłość :))))
    Też mamy dwa takie nygusy, które nas wybrały - najwspanialsze termoforki na zimę :))))

    OdpowiedzUsuń
  28. Jakie cudne kluski :)
    Ja też jestem wrażliwa, jeżeli chodzi o cierpienie zwierząt... Sama mam już 11-letnią jamniczkę uratowaną od pewnej śmierci. Teraz zastanawiamy się z mężem nad kolejnym psiakiem, ze schroniska...

    OdpowiedzUsuń
  29. kochane pyszczki...a zdjęcie Dzielnej Mamy Łatki będzie? bo nie wiem czy nie przegapiłam. Przytulamy wszystkie pyszczki, Niebieskie i Łatkowe :)

    OdpowiedzUsuń
  30. Mój mąż mawia: jak traktujesz zwierzęta, tak traktujesz innych. Agnieszka Niebieska ma za to piękne serce i piękny umysł!!! i chwała Ci za to. pozdrawiam, Ola

    OdpowiedzUsuń
  31. Jakie mają słodkie białe paseczki 'irokezy' na główkach:)

    OdpowiedzUsuń
  32. Dobrze, że są ludzie wrażliwi na krzywdę, którzy nie przechodzą obok obojętnie. Sama mam w domu psa i dwa koty. Koty trafiły zupełnym przypadkiem, obydwa to znajdy. Ale są bardzo kochane :)

    Serdecznie pozdrawiam
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  33. Przepiękne małe pyszczki!!! Przekochane!! och cuda !!

    Wielkie masz serce - dobrze trafiła sunia! A gdyby nie fakt, że stałym domem dla jednej znajdy jestem i tymczasowym dla różnych przewijających się (domem to za dużo powiedziane - mieszkaniem haha, gdzie z dwójką dzieciaków i małżem uwielbiamy się cisnąć jeszcze ze zwierzyńcem :-)) to wzięłabym takiego pyszczka do kochania. Mam nadzieję, że znajdą się dla nich dobre domy i otwarte ludzkie serca.

    Ciepło ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  34. The puppies are adorable! I know you will find homes for them as their are still more kind people than ones with black hearts.

    OdpowiedzUsuń
  35. I kocham CIĘ za to !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  36. Witam Cie serdecznie.
    Lezki w oczach mi sie pojawily czytajac tego posta. Sama mam dwie przygarniete znajdki - kundelki (piesek i suczka). Piesio takze byl "wywalony" z pedzacego auta w srodku siarczystej zimy, a sunia jest powodzianka od urodzenia dziko mieszkajaca w lesie... Kocham je jak moje dzieci i tak je traktuje... ;)
    W sprawie oddania szczeniat polecam Ci kontakt z fundacja i pomoc z ich strony. W zeszlym roku mialam podobnego typu problem i znalazlam pomoc w fundacji "Skrzydlaty pies". Dzieki tej fundacji 2-letni piesio znalazl nowy, kochajacy dom, o czym wkrotce napisze na swoim blogu. A jesli zechcesz poczytac cala historie to serdecznie zapraszam :)
    Trzymam mocno kciuki za cudne maluszki.
    Jestem u Ciebie pierwszy raz, ale czuje w Tobie pokrewna dusze...
    Pozdrawiam serdecznie
    Alicja

    OdpowiedzUsuń